Przejdź do treści
Strona główna » Teksty » Mistycy, kapłani, przyjaciele. Ks. Dolindo i o. Pio

Mistycy, kapłani, przyjaciele. Ks. Dolindo i o. Pio

Ks. Dolindo i o. Pio spotkali się osobiście prawdopodobnie tylko raz, jednak przyjaźnili się przez długie lata. Byli do siebie pod wieloma względami podobni, łączyły ich także wspólne doświadczenia. Obaj byli Włochami z krwi i kości, mieli w różnym stopniu stygmaty, dar prorokowania i wypraszania uzdrowień, obaj też zmagali się ze Świętym Oficjum. Nie każdy jednak wie, że podobieństwa między nimi były widocznie już w dzieciństwie.

Łączył ich czas i łączyła ich przestrzeń Południa – obaj byli dziećmi Kampanii. Dolindo Ruotolo był starszy od Francesca Forgionego ledwie o pięć lat, a google maps podpowiadają, że droga z Neapolu do Pietrelciny, w której urodził się przyszły stygmatyk, ma jedynie 80 kilometrów. Obaj też byli tak mocno zakorzenieni w kulturze i obyczajowości południowych Włoch, że wyrwani ze swego środowiska uschliby jak trawa na wietrze. Nie oznacza to oczywiście, że Południe rozpieszcza. Przeciwnie: obaj jako dzieci widywali „panią biedę”, obaj też od najmłodszych lat mogli doświadczyć tego, ile kojącego balsamu wlewa w ubogie życie wspólne świętowanie. Rytm modlitw i nabożeństw, tak charakterystyczny dla Kampanii, niósł ich wprost w otwarte ramiona Boga.

Ojciec nie widzi Matki Bożej?

Mając świadomość, że historia zna wiele cudownych dzieci, które można podziwiać z powodu ich genialnych uzdolnień muzycznych, plastycznych czy też aktorskich, warto też pamiętać, że od czasu do czasu pojawiają się wśród nas i takie, które można nazwać geniuszami wiary. Trzyletni Dolindo biegnie do drzwi i całuje mamę wracającą z porannej Mszy Świętej, by poczuć tchnienie sakramentalnego Jezusa. Ojciec Pio jako pięcioletnie dziecko widuje Matkę Bożą, a pytany wiele lat później przez swego spowiednika, dlaczego nikomu nie zwierzał się ze swych prywatnych objawień, „odpowiedział szczerze, że nie mówił o nich, ponieważ uważał, że były to zjawiska normalne, które zdarzają się wszystkim”. W swym Dzienniku ojciec Agostino da San Marco in Lamis wspomina poza tym, że któregoś dnia brat Pio zapytał go z właściwą sobie bezpośredniością: „Ojciec nie widzi Matki Bożej?”. A gdy otrzymał negatywną odpowiedź, nie omieszkał wyrazić niedowierzania: „Ojciec tak mówi z powodu świętej pokory”… 

Mały Dolindo

Dzieci, które mają tak genialnie rozwinięty zmysł wiary, że zdolne są dzięki niemu do heroicznej miłości Boga i do niezwykłych poświęceń! Czym byłoby bez nich włoskie Południe i czym byłby bez nich nasz świat? Ksiądz Dolindo w swej autobiografii pisze o miesiącach po swej Pierwszej Komunii następująco: „Bardzo lubiłem krzyż i wpadłem na pomysł, że sam go sobie zrobię z drewnianych desek podtrzymujących tablicę oraz dam się na nim ukrzyżować albo przynajmniej przywiązać, by przypominać Jezusa”. W innym miejscu dodaje: „W dzieciństwie moja modlitwa po Komunii świętej wyglądała tak, że u takiego malca mogła wydawać się dziwna. Mówiłem do Jezusa, który przyszedł do mojego serca «Jesteś we mnie, mój Jezu, źródło łask, i proszę Cię tylko o jedno w moim życiu: o miłość, cierpienie, upokorzenie, wzgardę, niewdzięczność, ciemności duchowe, jeżeli tak Ci się spodoba, i męczeństwo, jeżeli sprawisz, że będę tego godny»”. Kim jest dziecko, które prosi o takie rzeczy? 

Mały Francesco

A mały Francesco Forgione? Ubaldo Veccherino, towarzysz z jego dzieciństwa, zeznał, że wraz z przyjaciółmi zakradał się pod okno kolegi, by go obserwować, i któregoś dnia odkrył niezwykłą tajemnicę: „W pokoiku było mroczno, ale dało się słyszeć szmer biczowania [jego] własnego ciała konopnym sznurkiem”. Jak pisze ojciec Alessandro da Ripabottoni, „fakt biczowania potwierdziła sama matka, która pewnego dnia usłyszała za łóżkiem dźwięk łańcucha. Obróciła się i dostrzegła Francesca, jak się biczował. Zwróciła mu uwagę, by nie wyrządził sobie krzywdy. On jednak powtarzał tę czynność wielokrotnie”. Jeśli zamkniemy oczy, być może zobaczymy Giuseppę Forgione, jak odchodzi od łóżka syna do swoich zajęć, skrywając łzy. Czy przeczuwała, że jej Francesco, gdy dorośnie, będzie musiał umieć znosić bicze stokroć boleśniejsze? 

Przyjaźń w biedzie

Dolindo i Francesca łączy zatem również to, że obaj od dziecka marzą o tym, by iść w swym życiu drogą kapłańską. Siedemnastoletni Ruotolo w 1899 roku zostaje przyjęty do nowicjatu w Instytucie Księży Misjonarzy „Vergini” w Neapolu. Cztery lata później szesnastoletni Francesco Forgione puka do furty klasztoru ojców kapucynów w Morcone. Obaj jeszcze nie wiedzą, że wkrótce potężne uderzenie zostanie wymierzone właśnie w to, czemu oddali się całym sercem i co stało się istotą ich tożsamości – w ich kapłaństwo. Połączyło ich wspólne doświadczenie bólu zadawanego w ramach eklezjalnej wspólnoty, za którą gotowi byli umrzeć. Ich przyjaźń była przyjaźnią w biedzie – w biedzie niezrozumienia, samotności i cierpienia.

Fragment pochodzi z książki Wojciecha Kudyby „Cały jesteś błogosławiony”. Dzieje przyjaźni o. Pio i ks. Dolindo, Wydawnictwo M, Kraków 2024.